Deszcz i mgła. Od najdawniejszych czasów z mgłą kojarzono różne demony i potwory. A to utopca, który czaił się na mokradłach i gdy woda okryła się mglą znaczyło to, że utopiec zdybał jakąś nową ofiarę. A to wodnika, który wody jeziora osnuwa mgłą, żeby jaki nieszczęśnik wpadł do wody. Zygmunt Gloger opisywał, że w okolicach Augustowa, w jednym z jezior co roku topiono kurę, żeby tamtejszego wodnika przebłagać, bo za często mgłą zwodził i kilka razy do roku ludzie się tam topili. W mitologii skandynawskiej Odyn z braćmi, nim usypali ziemię z kości swych przodków żyli między ogniem i mgłą. Nawet Sumerowie wierzyli, że wszechświat na początku składał się tylko z wody i mgły. Ach, no i moi ukochani Grecy, którzy wierzyli, że mgła - Nefele (lub Nebula - tak, to jej imię nosi bohaterka "Strażników Galaktyki") została stworzona z chmury przez Zeusa. Miała omamić i uwieść Iksjona, który zakochał się w Herze, dlatego Nefele miała postać Hery. Na szczęście Arystoteles racjonalnie wyjaśniał czym jest mgła. Uważał, że jest pozostałością po chmurze zmieniającej się w wodę na skutek zagęszczenia. Czyli jest rodzajem chmury, z której nie będzie deszczu.
Jak widać wyjaśnienia to jedno, a przeczucia i wierzenia to już całkiem coś innego i mgła ma raczej omamiać i zwodzić. Budzić niepokój. Przy takiej pogodzie, późnym wieczorem, raczej nic dobrego nas nie spotka. Ale właśnie wtedy omamianie wychodzi najlepiej.