Przez długi czas Wenecja kojarzyła mi się z dreszczowcem "Nie oglądaj się za siebie". W filmie tym, to wspaniałe miasto jest mroczne, nieprzyjazne i po prostu straszne. A gondola - jeden z weneckich symboli - za sprawą tego filmu, już zawsze będzie dla mnie synonimem karawanu. Kiedy pierwszy raz znalazłam się w Wenecji, a było to nocą, nie przyszło mi nawet na myśl, że jest to "miasto zakochanych", bo ciągle brzmiała mi w uszach muzyka Pino Donaggiego. Oczywiście lektura "Śmierci w Wenecji" Tomasza Manna była przysłowiowym gwoździem do trumny. Dopiero kilka kolejnych wizyt w Wenecji w okresie karnawału zdołało przełamać ten mroczny klimat. A już ostatnia podróż, latem - kiedy zupełnie zmieniają się barwy tego miasta, od koloru wody i nieba, po kolor pałaców w sierpniowym słońcu - pozwala uwierzyć, że Wenecja jest La Serenissima.
Palazzo Dandolo
Ponte di Rialto
Canal Grande
Ca' Loredan
Plac i Bazylika św. Marka
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz